Listy referencyjne wróciły do łask. Przy szukaniu nowej pracy, rekrutacji na studia doktoranckie, aplikowaniu o grant lub stypendium – silne referencje będą kartą przetargową, pomogą wyróżnić się z tłumu. Trzeba się tylko odważyć i poprosić o nie szefa.

Ani pracodawca ani wykładowca nie mają obowiązku wystawiania listów polecających. – Nie ma przepisów, które obligowałyby pracodawców do wystawiania referencji. Mimo to zdecydowanie warto o nie zawalczyć. Rekruterzy uważają zawarte w nich informacje ze bardziej wiarygodne niż te, które kandydat sam wpisuje w liście motywacyjnym. – mówi Bartosz Struzik, ekspert międzynarodowego serwisu z ofertami pracy MonsterPolska.pl.

Wielu z nas ma jednak wątpliwości, czy wypada o nie poprosić, bo „co powie szef”, „czy nie zdenerwuje go moja prośba”, „może trzeba oferować coś w zamian”, „a jeśli wcale mnie nie lubi, a skrycie nie znosi” itd. Czas rozbroić tę bombę.

Po prostu zapytaj

Łatwo powiedzieć? Pewnie tak, ale to naprawdę jedyny sposób. Pomaga, gdy się zrozumie, że nie jest się ani pierwszą ani ostatnią osobą, która o to prosi. Menadżerowie i profesorowie są przyzwyczajeni do takich próśb, słyszą je coraz częściej. Zamiast więc krygować się, przepraszać za zbytnią śmiałość czy kręcić, trzeba zapytać wprost. Trzeba wytłumaczyć, do czego potrzebujemy listu referencyjnego i koniecznie zaznaczyć na kiedy.

Można np. tak: „Panie profesorze, staram się o staż. Do aplikacji muszę załączyć dwa listy referencyjne. Czy zgodzi się pan napisać jeden z nich? Potrzebuję go do 20-ego.”

Zasugeruj treść

List referencyjny ma przekazać konkretne informacje o naszych kwalifikacjach, cechach i doświadczeniu potencjalnemu nowemu pracodawcy. Warto więc mieć pewność, że się w nim znajdą. Co do zasady, lepiej jeśli są sformułowane na tyle uniwersalnie, by można je było przedstawić w kolejnych rekrutacjach. Ale kiedy staramy się o konkretną posadę można wybić te doświadczenia i umiejętności, których oczekuje dana firma. Nie wystarczy więc poprosić o referencje, trzeba też zasugerować, co powinno się w nich znaleźć.

Na przykład tak: „Dziękuję, że zgodził się pan wystawić mi referencje. Czy mógłby pan wspomnieć o mojej roli w pracach nad ostatnią kampanią, a szczególnie o tym, jak posty, które umieszczałem na profilu przyczyniły się do zwiększenia ruchu na firmowej stronie?”

Napisz list sam

Nie oszukujmy się, wszyscy funkcjonujemy w niedoczasie. Niewykluczone, że przełożony poprosi nas o przygotowanie wstępnej wersji listu. Jeśli jesteśmy z szefem w dobrych relacjach, możemy też sami to zaproponować. – Idealny list referencyjny nie może być rozwlekły  – nie więcej niż A4, powinien zawierać nazwę firmy, stanowiska i czas naszej pracy. Musi być konkretny. Powinien opisywać trzy, cztery nasze mocne strony. Za każdym razem zilustrowane konkretnym przykładem.” – dodaje ekspert MonsterPolska.pl.

Tak przygotowany szkic wysyłamy szefowi, poprawiamy według jego wskazówek i prosimy o podpis. Można zapytać tak: „Wiem, że ma pan teraz gorący okres. Mogę przygotować wstępną wersję listu referencyjnego, którą pan zweryfikuje i jeśli będzie w porządku, podpisze.”