„Współcześni konsumenci” to grupa, którą określić możemy jako „Pokolenie AdBlocka” – reklamy chcą oglądać, ale tylko z wyboru. Najlepiej takie, które można udostępnić znajomym lub które właśnie nam podesłano. Choć czasem mają duże zasięgi, tradycyjne reklamy internetowe (pop-up, display, posty sponsorowane itp.) młodej marce, która dopiero stara się zdobyć uznanie konsumentów, mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.
Nachalne reklamy przeszkadzające w odbiorze treści są odrzucane lub blokowane (na dojrzalszych rynkach użytkownicy są gotowi nawet płacić za to, żeby reklamy nie przeszkadzały im w odbiorze treści, czego najlepszym dowodem jest wprowadzona niedawno przez Google usługa YouTube Red). Co więc zrobić, żeby treści promujące twoją markę były tymi oglądanymi z wyboru?
Po pierwsze, niezależnie od medium społecznościowego, z którego zechcesz skorzystać, dostarcz odbiorcy atrakcyjnych treści – w myśl prostej zasady: baw, edukuj lub inspiruj. Te trzy filary to zupełna podstawa tworzenia interesującego contentu. Nacisk położyć można oczywiście na dowolny z nich – ale nigdy nie należy zapominać o dwóch pozostałych. Ich umiejętne łączenie to „prosty“ przepis na sukces.
Po drugie, pamiętaj, żeby do widza docierać w odpowiedni sposób. Możesz profilować swoją komunikację i tworzyć własne „media“ (np. kanał YouTube z treściami zgodnymi z wyżej wymienioną zasadą lub odpowiedni profil na Instagramie) lub np. wykorzystać youtuberów, instagramerów, snapchaterów – celebrytów nowego pokolenia. Wykorzystanie digital influencerów daje nie tylko ogromny zasięg w postaci milionów wyświetleń, ale przede wszystkim wiarygodność i dopasowany do grupy docelowej styl komunikacji. Dla osób w wieku 15-35 najpopularniejsze portale internetowe to już „tradycyjne media” – oldschool czytany przez ich rodziców. Według badania IRCenter YouTube jako medium dla aktywnych internautów w Polsce jest obecnie ważniejszy niż jakikolwiek inny portal, telewizja czy nawet Facebook.
Dostarcz odbiorcy atrakcyjnych treści – w myśl prostej zasady: baw, edukuj lub inspiruj. To zupełna podstawa tworzenia interesującego contentu
Stale rozwija się również Instagram. Ostatnio dla marek pojawiły się dwa nowe sposoby docierania do followersów: płatne posty sponsorowane oraz natywne możliwości aplikacji indaHash. Płatne posty to nic nowego – mechanizm zbliżony do facebookowego, dla „Pokolenia AdBlock“ zupełnie jednak nieatrakcyjny i jeśli to możliwe – blokowany. IndaHash daje możliwość docierania do grupy docelowej z wykorzystaniem influencerów. Dzięki zautomatyzowanej platformie dla reklamodawców instagramerzy przez aplikację mobilną otrzymują powiadomienia o nowych kampaniach wraz z zadaniem do zrealizowania (co ma pojawić się na publikowanym zdjęciu, do jakiego profilu ma odnosić przez @ i jaki # zawierać). Dzięki temu, to oni „produkują“ obrandowane treści w formie, która pozostaje atrakcyjna dla ich odbiorców – marka zyskuje zaś zasięg, zaangażowanie i konwersję followersów na swój profil.
Po trzecie, ludzie chcą mieć swobodę w oglądaniu i dostęp do kontentu, który jest autentyczny, a najbardziej interesujące treści generowane są przez… nas samych – tzn. ludzi takich jak my, w podobnym wieku, dla których watch, swipe and tap jest bardziej naturalne niż read, click and type. Tacy właśnie są digital influencerzy – bez czerwonych dywanów, barier i show-biznesowej otoczki. Za to z milionami fanów we wszystkich możliwych mediach społecznościowych i wpływem silniejszym niż większość tradycyjnych celebrytów. Wchodząc z nimi we współpracę, odpowiednio ich dobierając i dostarczając swoim przyszłym klientom atrakcyjny dla nich content przekazany w odpowiedni sposób – niezależnie od tego czy będzie to YouTube, Instagram czy inny Facebook – sprawisz, że Twój biznes bardzo szybko przestanie być „małym starupem z potencjałem“, a zamieni się w rozpoznawalną markę z rzeszą zaangażowanej społeczności i lojalnych konsumentów.
—
Zdjęcie w tle pochodzi z filmu “Czemu NIE warto być ZAROŚNIĘTYM” AbstrachujeTV. Powstał on przy współpracy z firmą Philips.