“W przypadku spadku poziomu tlenu na pokładzie samolotu, zanim nałożysz maskę swojemu dziecku, nałóż maskę najpierw sobie” – to znajomy komunikat słyszany na początku lotu. Często “myślenie najpierw o sobie”, kojarzone jest z egoizmem. Czy jednak jest to jednoznaczne połączenie?
Od lat pracuję w coachingu z osobami, których część trafia na pierwsze spotkanie już w fazie poprzedzającej swoiste wyczerpanie emocjonalne, umysłowe lub fizyczne. Są to wspaniali ludzie, pragnący doskonale wypełniać swoje role jako przedsiębiorcy, pracownicy, twórcy, rodzice, wsparcie dla rodziny i przyjaciół. Starają się oni być w pełni dostępni dla innych ze względu na różne motywacje: zasady uprzejmości i uczynności przyswojone w procesie wychowania, system wartości wynikający z wyznawanego światopoglądu, czy ze względu na potrzebę akceptacji, uznania, sympatii ze strony otoczenia. Wbrew pozorom, powody te są o wiele silniejsze niż cena, jaką naturalnie płaci się za brak równowagi z własnej witalności, wydajności, czy efektywności działań.
Komunikacja potrzeb
Rozważmy zatem: czy dbałość o swoje bieżące potrzeby, zdrowie, emocje, a dalej idąc: stawianie granic osobistych, musi zawsze oznaczać egoizm? Zwykle w tym kontekście przypominam sobie zajęcia w grupie, które dotyczyły właśnie stawiania granic osobistych. Około 20 osób siedziało w kole. Trener zapytał osoby po przeciwległej stronie: “Czy możesz wstać?”, osoba wstała, a trener podążył w jej stronę, po przekątnej koła. Wolnym krokiem zbliżał się do stojącej “wolontariuszki”, aż w końcu fizycznie ją potrącił. Osoba pytająco zwróciła się do trenera:
- Dlaczego mnie potrąciłeś?
- Nie powiedziałaś, abym się zatrzymał – padła odpowiedź.
…niby oczywiste: widzimy, że ktoś/coś zbliża się, co naruszy naszą przestrzeń (w jakimkolwiek sensie: czasowym, fizycznym, emocjonalnym), ale czy komunikujemy swoją potrzebę zatrzymania tego procesu? – przecież chcemy być uprzejmi, pomocni, lubiani. Kwestia tkwi jednak w fakcie, jakie emocje wywołują w nas sytuacje dla nas niekomfortowe, obezwładniające, przeczące naszym bieżącym potrzebom lub co gorsze, nam samym. Zwykle emocje te definiowane są jako poczucie: zamieszania, dyskomfortu, złości, frustracji, poniżenia, zmęczenia. Wiadomość dla Państwa: emocje te nigdzie, w magiczny sposób nie “wyparują”, a jeśli zostaną wyparte to tylko na jakiś czas, po to, aby wrócić z większą siłą. Kolejny przykład, tym razem z codzienności: “Jestem taka zniesmaczona, nie wykonałam zaplanowanych czynności, bo ktoś przecież zabrał mi dwie godziny na rozmowę telefoniczną!”. Kiedy ostatni raz sprawdzałam, rozmowa telefoniczna wymaga połączenia utrzymywanego przez co najmniej dwie osoby… Przykładowe stwierdzenie, że ktoś “zabrał nasz czas” nie jest więc precyzyjne, jeśli mimo woli nie zostaliśmy zamknięci w jakimś pomieszczeniu lub przycisk rozłączający połączenie telefoniczne działa poprawnie. Możemy więc przyjąć założenie: w wielu sytuacjach mamy bezpośredni wpływ na swoją sytuację, przez konstruktywne komunikowanie swoich granic i potrzeb oraz, że w ten sposób, oszczędzamy sobie i innym czasu, czy energii na radzenie sobie z negatywnymi emocjami.
Jak tworzyć porozumienie?
Sposób w jaki komunikujemy potrzeby, czy stawiamy granice osobiste, to część obszernej dziedziny komunikacji interpersonalnej, wyrażonej w bogatej literaturze i w formie zajęć szkoleniowych na wielu kursach. Klarowny model komunikacji, jaki można tutaj przytoczyć, to model komunikacji bez przemocy (Non Violent Communication) na podstawie koncepcji i książki Marshall B. Rosenberga, pod tytułem: “Porozumienie bez przemocy”, który sugeruje, iż nasze wyrażenie powinno zawierać następujące elementy:
- Obserwacja, fakty: widzę/słyszę, że…
- Uczucia związane z faktami: czuję wtedy…
- Potrzeby.
- Prośba na przyszłość.
W wyżej wymienionym modelu, istotny jest komunikat przez pierwszą osobę “ja”, bez interpretacji i oceny działań czy intencji drugiej osoby.
Jak wpływać na naszą rzeczywistość?
Kiedy chcemy, aby nasze owocowało pozytywnym wpływem na rzeczywistość wokół nas, pragniemy pomagać innym, paradoksalnie warto stanąć najpierw w prawdzie ze sobą samym/samą, odpowiadając sobie na pytania: “co robię?”, “dlaczego to robię”; “jaki jest mój cel/moja misja i jakich kroków potrzebuję, aby je wypełnić?”. Wówczas weryfikacji ulegną nasze rozproszone działania, pochłaniające energię i czas, wbrew naszym przekonaniom. Aby dawać z naszego serca, czasu, wiedzy, kompetencji dłużej i zdrowiej, warto również zweryfikować nasze zasoby w sferach życia: fizycznej, emocjonalnej, mentalnej i duchowej oraz spędzić czas na odnowienie tych zasobów. Dążenie do równowagi może okazać się konstruktywne, niezależnie od tego, czym się zajmujemy na co dzień: czy budujemy relacje rodzinne, czy pomagamy charytatywnie lub mamy rolę lidera w różnych formach.
Stwórzmy w sobie dom
Zatem, jak brzmią słowa znanej piosenki Ryszarda Kunce: “Im więcej ciebie, tym mniej” – brak wytyczonych granic osobistych, prędzej czy później może powodować paradoksalnie mniejszy zakres i wydajność naszej pomocy dla innych. Na fundamencie tego, kim jesteśmy, miłości i szacunku do siebie samego oraz naszej misji życiowej, możliwe jest zbudowanie solidnego, pięknego “domu”, w którym inni ludzie będą mogli odnaleźć wszelkie wsparcie, a świat wokół nas będzie ubogacony naszymi zasobami, wypływającymi ze zdrowego źródła naszego własnego życia.