Straty wynikające z piractwa e-booków w Polsce mogą sięgać nawet 250 mln zł rocznie. Ponoszą je przede wszystkim autorzy i wydawcy. Z badania przeprowadzonego przez firmę Virtualo i Instytut GRAPE Uniwersytetu Warszawskiego wynika, że nawet połowa e-czytelników może pozyskiwać treści z nielegalnych źródeł. Dla porównania w Wielkiej Brytanii odsetek ten wynosi 1 proc.
E-booki nie są drogie
Co trzecia osoba spośród badanych 1900 respondentów odpowiedziała twierdząco na pytanie, czy ściąga e-booki z nielegalnych źródeł, a skala zjawiska może być jeszcze większa. Z naszych badań wynika, że nawet 50 proc. czytelników również pozyskuje e-booki z nielegalnych źródeł. Duża skala piractwa może wynikać z ich cen. Wielu klientów twierdzi bowiem, że są one za wysokie w stosunku do ich możliwości finansowych. Naszym zdaniem ceny nie są aż tak wysokie. Średnia cena e-booka w tym momencie to około 19 zł. Z badań przeprowadzonych w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii wynika, że tylko 1 proc. czytelników pozyskuje e-booki z nielegalnych zasobów.
W Polsce panuje przyzwolenie na piractwo
Jedną z przyczyn dużej skali piractwa jest społeczne przyzwolenie na pozyskiwanie treści z nielegalnych źródeł, które dotyczy nie tylko książek elektronicznych, lecz także innych dóbr kultury. Masowość tego zjawiska wynika również z łatwej dostępności nielegalnych treści. Kluczową przyczyną jest jednak brak podstawowej wiedzy dotyczącej poszanowania praw autorskich.
Problemem jest niska świadomość czytelników, że pieniądze, które zapłacą za e-booka, trafią do autorów. Tutaj nie ma takiego przełożenia, że e-book też jest książką, pracą autora, za którą warto zapłacić, za którą warto tego autora wynagrodzić.
Wartość rynku
Cały polski rynek wydawniczy wyceniany jest na około 2 mld zł. Wartość rynku e-booków w 2015 roku wynosiła około 60 mln zł, a w tym roku ma to być 85 mln zł. Biblioteka Analiz trzy lata temu oszacowała, że piractwo e-booków kosztuje branżę 250 mln zł. Eksperci Virtualo podkreślają, że kwota ta może być niższa, ale i tak wynosi ona co najmniej dwukrotność szacowanej wartości rynku książek elektronicznych.
Piractwa e-booków nie da się całkowicie wyeliminować, ale trzeba spróbować zmniejszyć jego skalę, choćby przez systemowe działania polegające z jednej strony na edukacji, a z drugiej strony na twardym egzekwowaniu prawa. W promocji legalnych źródeł e-booków uczestniczą zarówno autorzy, wydawcy, jak i dystrybutorzy. W kampanię „Czytam legalnie, a Ty?” prowadzoną w mediach społecznościowych i blogosferze zaangażowali się znani pisarze i publicyści młodego pokolenia.
Docenienie twórców jest ważne
Próbujemy zwalczać piractwo, przede wszystkim edukując, pokazując, jak istotne jest docenianie autorów i wydawców. Jeśli nie będziemy ich wynagradzać odpowiednio, to oni nie będą mieli motywacji, żeby wydawać kolejne e-booki, żeby pisać dobre książki. To jest wspólna praca całego rynku e-booków i rynku książki, żeby uświadamiać czytelników, jak istotne jest kupowanie legalnych plików.
Z piractwem można walczyć na przykład poprzez dopasowanie się do potrzeb e-czytelników, proponując im chociażby oferty w formie abonamentów. Ciekawą alternatywą jest również system Pay What You Want, czyli płać, ile chcesz. W opinii połowy ankietowanych biorących udział w badaniu Virtualo i Instytutu GRAPE Wydziału Nauk Ekonomicznych UW takie rozwiązanie pozwoli zapewnić twórcom godziwe wynagrodzenie.