“Jesteś coachem psychoanalitycznym” – usłyszałam kiedyś od jednego z moich wspaniałych nauczycieli coachingu, Jacka Jakubowskiego. Nie zaprzeczę temu stwierdzeniu. Oczywiście, jeśli zakres zainteresowania coachingu umieścilibyśmy na osi czasu, to pewnie znalazłby się on między strefą “tu i teraz” a przyszłością praktycznie zaplanowaną według idealnej wizji obszaru życia lub pracy, nad którym w danym momencie pracujemy.
Osobiście trudno mi sobie jednak wyobrazić zasadzenie nowego, metaforycznego ogrodu (w naszym przypadku: nowych wniosków, planów, wizji), całkowicie bez oglądania się na to, jaki skład ma gleba, na której ów nowy ogród ma powstać, (jakie mamy przekonania, w co wierzymy na temat swój i otoczenia – czy te przekonania nam służą, czy też może sabotują nasze myśli i działania?). Elementami naszej przeszłości zajmuje się dogłębnie między innymi psychoterapia. W swojej pracy, na potrzeby coachingu i na poziomie komfortowym dla osoby w nim uczestniczącej, czasami jednak sięgamy do przeszłości, do kluczowych momentów, które ukształtowały w niej przekonania, postawy, czy pewne emocje. Dzięki “odkryciom z powrotów do przeszłości” proces dalszego budowania przez osobę jej celów jest autentyczny i zasadzony na bardziej uświadomionej motywacji.
Cofnijmy się jednak jeszcze o krok od kwestii tak zwanych przekonań wewnętrznych. Czy znajomo brzmi lista instrukcji dorosłych kierowanych do dzieci?: “nie rozmawiaj, nie przeszkadzaj, nie wolno głośno się śmiać, nie wolno się złościć, nie wolno się chwalić, to twoja wina, to jest właściwe, a to niedobre”… Wiele lat temu, na pierwszym roku studiów na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego, w pięknym mieście Kraków, grupa ludzi wychowanych według podobnych komunikatów odkrywała obszar tzw. inteligencji emocjonalnej. Inteligencja emocjonalna to “zdolność rozpoznawania przez nas naszych własnych uczuć i uczuć innych, zdolności motywowania się i kierowania emocjami zarówno naszymi własnymi, jak i osób, z którymi łączą nas jakieś więzi”. Definicja ta została sformułowana przez Daniela Golemana, pracownika naukowego Harvardu i autora książek o inteligencji emocjonalnej. Jak można sobie wyobrazić, kiedy wspomniany student, czy ktokolwiek inny, przez pierwsze 18 lat swojego życia, słyszy przekazy wymienione wcześniej, to bardziej świadome lub nieświadome wnioski jakie może on wysunąć, są następujące: “Nie ufaj temu, co czujesz, to prawdopodobnie niewłaściwe, a już na pewno nie nadaje się do wyrażenia. Za pomocą umysłu oceń instrukcje płynące z zewnątrz, następnie je wykonaj. Za nic w świecie natomiast nie podążaj za tym, co czujesz”. Jakże dalekie jest to podejście od założenia podanej definicji. Z pewnością są wokół nas szczęśliwcy od niego wolni, jednak im dłużej pracuje z ludźmi, tym bardziej dostrzegam wielkość skali zjawiska, które można zdefiniować krótko: “Ucisz serce, kieruj się umysłem, nieważne jak bardzo oddalasz się od rzeczywistości i od siebie samego”. W rezultacie, często w naszych jak decyzjach i wyborach, kierujemy się subiektywnymi opiniami lub błędnymi założeniami zamiast faktami, czy nawet prawdą. Często taki stan podsumowywany jest zdaniem: ”Czuję się, jakbym żył/a z dnia na dzień, życiem, które nie jest moje”.
Odkrywanie tego, co jest fałszywym przekonaniem, a co konstruktywną prawdą dla poszczególnych osób, to najbardziej dla mnie fascynująca część pracy coachingowej. W wielkim skrócie i uproszczeniu, można przytoczyć tu kilka przykładów cel pracy coachingowej: chcę mieć lepsze relacje z ludźmi, łatwiej je nawiązywać. Przekonanie ujawnione w procesie coachingowym: “Często odczuwam pogardę wobec ludzi, nie ufam im”. Cel pracy coachingowej: “Chcę, aby mój biznes dobrze prosperował”, przekonanie: “Nie zasługuję na powodzenie, to normalne, że nie udaje mi się to, co robię”. I wiele tym podobnych. Widzimy, że często za naszymi szczytnymi celami i pragnieniami, stoi wiele przekonań (w naszej podświadomości, czy sercu), które utrudniają lub wręcz uniemożliwienie wypełnienie tych pragnień. Mój przyjaciel i mentor z USA, John Garfield, opisał to zjawisko już kilka lat temu, więc pozwolę sobie go zacytować:
“W jakim miejscu jestem obecnie? – często tkwimy dokładnie w tym samym miejscu, co nasze serce. Wprowadzenie swojego biznesu, życia osobistego, małżeństwa czy inwestycji na wyższy stopień wymaga odpowiednio pokierowanej zmiany w sercu. Każdy z nas doświadczył sytuacji, które nas zraniły. Czy zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, przez różne sytuacje, to co słyszymy na swój temat, powoduje, że postanawiamy, aby epizody te nie przydarzyły się nam nigdy więcej. Właśnie te postanowienia zmieniają się w ograniczenia, zatrzymujące nas przed wejściem na wyższy poziom w swoim życiu. Innymi słowy, nasze serca mają bardzo uzasadnione powody ku temu, aby nie pozwolić nam na zmiany, których chcemy. Ograniczenia strzeżone przez nasze serca zostały stworzone, aby nas chronić, ale stają się one jednocześnie naszym więzieniem”.
Dobra wiadomość jest taka, że wyjście z takiego stanu stoi przed nami otworem. Możemy sami lub z pomocą zaufanych, kompetentnych osób (co w początkowej fazie procesu jest wskazane), odkrywać jakie przekonania stoją za naszymi emocjami, decyzjami, czy wreszcie działaniami. Kiedy już odkryjemy to, co jest błędnym założeniem, a co faktem, bardzo istotna jest świadoma zamiana przekonań i pewna dyscyplina w ich weryfikacji. Nasze serce, przyzwyczajone do starych schematów myślowych, będzie nas zwracać do sytuacji sobie znanych, aby dążyć do poczucia bezpieczeństwa w tym, co zna. Możemy wówczas świadomie wracać do faktów i przekonań, które są dla nas konstruktywne i według nich działać. Po pewnym czasie, przechodzą one w nasze nawyki. Często osoby, które przeszły przez ten proces, opisują swoje odczucia w ten sposób: “czuję, jakby głaz został ściągnięty z moich pleców”, “znów widzę przyszłość przed sobą”. Ze swojej strony nazywam te momenty “cudami codzienności”.
Niesamowite, jak wiele w różnych aspektach naszego życia, zależy od nas samych, od naszych przekonań – tych głębokich w sercu, niezmechanizowanych suchymi deklaracjami motywującymi. Odnosi się to zarówno do indywidualnej egzystencji, jak i życia całych zespołów, firm i organizacji. Wspomniany wcześniej Daniel Goleman w swojej książce “Inteligencja emocjonalna”, wyd. Media Rodzina, 2005 rok, przytacza wieloletnie badania na ten temat:
“Wiele dowodów świadczy o tym, że ludzie, którzy są emocjonalnie sprawni – to jest dobrze znają swoje emocje i potrafią nimi kierować, właściwie odczytują uczucia innych osób i umieją się do nich należycie odnieść – mają przewagę nad innymi we wszystkich dziedzinach życia, od związków poczynając, a na przyswajaniu niepisanych reguł rządzących wewnętrzną polityką rozmaitych organizacji i firm, kończąc. Osoby o dobrze wykształconych i rozwiniętych umiejętnościach emocjonalnych są też na ogół zadowolone z życia i działają skuteczniej, ponieważ opanowały biegle nawyki umysłowe zwiększając ich operatywność. Osoby, które nie potrafią zapanować nad swym życiem emocjonalnym, toczą wewnętrzne walki ograniczające ich zdolność skupienia się na pracy i jasnego myślenia”.