Instytut Jagielloński apeluje do MEN o rozpoczęcie debaty w sprawie rządowych podręczników szkolnych oraz wysokości dotacji na ćwiczenia. Reforma podręcznikowa sprawiła, że nauczyciele najmłodszych klas stracili wpływ na kreowanie programu. Większość pedagogów źle ocenia rządowy podręcznik i podkreśla, że może się on negatywnie odbić na jakości kształcenia. – Ministerstwo nie powinno pisać podręczników, bo od tego są eksperci i profesjonalne wydawnictwa edukacyjne, natomiast sumy przeznaczane na dotacje na podręczniki powinny być wyższe – przekonuje prezes Instytutu Jagiellońskiego.

W wyniku reformy podręcznikowej z 2014 roku ministerstwo wzięło na siebie obowiązek pisania podręczników. Zamiast sfinansować zakup podręczników do klas pierwszych, żeby zdjąć ten wydatek z rodziców, państwo stwierdziło, że samo napisze te podręczniki i je przekaże rodzicom. To spowodowało, że nauczyciele stracili wpływ na kreowanie programu nauczania i nie mogą wybrać podręcznika odpowiedniego dla poziomu swoich uczniów – podkreśla Marcin Roszkowski, prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Jak wskazuje Roszkowski, największym problemem przy wprowadzaniu reformy podręcznikowej było zerwanie dialogu z rodzicami i nauczycielami. Samo wprowadzenie dofinansowania zakupu podręcznika jest dobrym pomysłem, który z powodzeniem działa w części krajów europejskich. Obowiązek przygotowania podręcznika do klas pierwszych, który wzięło na siebie ministerstwo, nie jest jednak optymalnym rozwiązaniem. Nauczyciele i rodzice stracili wpływ na wybór książek i w ten sposób na edukację dzieci. Podobny system funkcjonuje w Europie wyłącznie na Węgrzech, Grecji, Rosji i na Ukrainie.

Zdaniem Roszkowskiego nie przemyślano również decyzji o dotowaniu ćwiczeń dla starszych uczniów, dotacje są za niskie. W klasach 4–6 szkoły podstawowej i 1–3 gimnazjum wprowadzono państwowe dotacje na podręczniki i ćwiczenia, a nauczycielom dano wolną wolę w sprawie wyboru podręczników. Przedstawiciele Instytutu podkreślają, że takie rozwiązanie mogłoby się też sprawdzić w młodszych klasach szkoły podstawowej.

Dla wyższych klas ministerstwo wprowadziło bardzo niskie limity na zakup ćwiczeń. Problemem są również podręczniki wieloletnie do języków obcych, w których dzieci nie mogą robić notatek. Były bardzo huczne deklaracje, że zrobimy tak jak w Europie i będziemy dawać pieniądze na książki, natomiast okazało się, że tak naprawdę nie dajemy dzieciom książek, tylko je pożyczamy. To ogranicza rolę nauczycieli, a ministerstwo kontroluje treści, co też jest sprzeczne ze swobodą nauczania – przekonuje prezes Instytutu Jagiellońskiego.

Zbyt niska jest również zaproponowana wysokość dotacji na ćwiczenia. Kwota 25 zł powinna wystarczyć uczniom na wszystkie zeszyty ćwiczeń w danym roku szkolnym. Roszkowski ocenia, że to kalkulacja, która zupełnie nie przystaje do realiów, bo jeden zeszyt ćwiczeń powinien wtedy kosztować ok. 5 zł. Przez to ćwiczenia, np. do nauczania języków obcych, zostały znacznie okrojone. Taka sytuacja powoduje, że zyskują szkoły językowe, na które stać jednak tylko dzieci bogatszych rodziców.

Roszkowski tłumaczy, że po kilkunastu miesiącach od wprowadzenia reformy widać, że nie spełnia ona swojej funkcji.

Po pierwsze, sumy wydane na podręczniki powinny być wyższe. Po drugie, ministerstwo nie powinno pisać samo podręczników, od tego są specjaliści. Podręczniki nie powinny też być wieloletnie, tak żeby można było zrobić notatkę na marginesie i nie ponosić z tego tytułu konsekwencji. Ten system był w zamyśle bardzo słuszny, natomiast wykonanie, niestety, wyszło w Polsce słabo, dlatego czas na zmianę – przekonuje ekspert.

Nauczyciele i rodzice już na samym początku negatywnie ocenili wprowadzony elementarz dla najmłodszych. Z badania zleconego w ubiegłym roku przez dziennik „Rzeczpospolita” wynika, że 90 proc. nauczycieli edukacji wczesnoszkolnej zadeklarowało chęć powrotu do sytuacji, kiedy to nauczyciel miał prawo do wyboru podręcznika, a nie musiał korzystać z tego odgórnie narzuconego. Większość pedagogów podkreśla też, że ograniczenie możliwości wyboru podręcznika będzie miało negatywne skutki dla jakości kształcenia. Wskazują też, że podręczniki szybko się niszczą, choć cykl ich życia przewidziano na trzy lata.

Od tego roku zniknie też obowiązek szkolny dla sześciolatków. Naukę rozpoczynać będą starsze dzieci, a to oznacza, że to należy do nich dostosować materiały dydaktyczne.

Źródło: newseria.pl